Flying Fox Leogang

Adrenalina w górę i w dół

 

 

Czy znacie Leogang? Nazwa tej austriackiej miejscowości być może już kiedyś obiła Wam się o uszy. To właśnie tutaj odbywają się zawody Pucharu Świata w kolarstwie górskim. Oprócz tego, położone w kraju związkowym Salzburgerland miasteczko jest ośrodkiem narciarskim. Dziś jednak nie będzie o nartach. Przygotowaliśmy coś, co na pewno spodoba się wszystkim żądnym wrażeń i poszukującym adrenaliny. Dla tych, którzy chcą spróbować czegoś nowego – polecamy najdłuższą na świecie kolejkę tyrolską (ang. Flying Fox).



Co to właściwie jest?


Flying Fox to rodzaj kolejki linowej, która działa odwrotnie niż wszystkie, które do tej pory spotkaliście. Nie ma tu gondoli, ani krzesełek, ani nawet orczyka. Nie wjeżdża się nią na górę, lecz zjeżdża będąc przytwierdzonym bezpośrednio do liny zawieszonej wysoko nad ziemią. Dzięki specjalnej “uprzęży”, można szybować w powietrzu niczym ptak i podziwiać piękną okolicę, nucąc sobie pod nosem słynny szlagier R. Kelly’ego “I believe I can fly”. 
 
zdjęcie pochodzi z serwisu flying-fox-xxl.at
W Leogang znajduje się najdłuższa i najwyżej zawieszona lina do “latania”. Nie bez powodu nazywa się Flying Fox XXL – ma 1600 m długości, a maksymalna wysokość lecącego to 143 m od powierzchni ziemi. Dzięki dużej różnicy poziomów zjeżdżający osiąga zawrotną prędkość aż 140 km/h. Oczywiście nie przez cały czas (start i “lądowanie” odbywają się przy mniejszych szybkościach), ale dzięki temu wrażenia są jeszcze mocniejsze, a wspaniałe widoki z lotu ptaka na góry i wszystko, co jest poniżej na zawsze pozostają w pamięci. Emocje i najwyższy poziom adrenaliny gwarantowane! Wszystko oczywiście jest bezpieczne, więc trzeba tylko przemóc się, szczególnie jeśli ktoś ma lęk wysokości. Może opis brzmi strasznie, ale Flying Fox daje naprawdę wielką frajdę i z pewnością nikt nie będzie żałować, no chyba tego, że nie poleciał.

Jak to się odbywa?
Przeczytaj relację naszego kolegi :)
Aby skorzystać a trakcji Flying Fox należy dotrzeć za pomocą gondolki do pierwszej stacji, na wysokości około 1500 m n.p.m. Obok wejścia do prowadzącej na szczyt drugiej gondolki znajduje się stacja Flying Fox – skromna, niepozorna budka z metalowym podestem. Przed startem każdy uczestnik podpisuje klauzulę, że jest to na jego odpowiedzialność, co powoduje dodatkowe skoki adrenaliny. Po podpisaniu “testamentu” straceniec wskakuje w taki kaftan bezpieczeństwa z różnymi linkami oraz karabińczykami, które podobno mają zabezpieczać przed ewentualnym spadkiem z wysokości 143m. Oprócz kaftana i kasku zakładane są gogle. Wiadomo, że jeśli przy takiej prędkości wpadłby wam w oko jakiś owad, to można by do końca lotu korzystać już tylko z drugiego. Oczywiście każdy kto chciałby zarejestrować swój lot – pełen wrzasków, pisków i innych okrzyków radości, może wykupić kamerkę przytwierdzaną do kasku (koszt 19).
Wreszcie start. Sympatyczny gość układa mnie do startu przekręcając z pozycji pionowej do poziomej, nadając jednocześnie przez krótkofalówkę do innego gościa oddalonego o 1600 m, że zaraz wystrzeli kolejnego śmiałka. Każdy uczestnik w tym czasie przyzwyczaja się do myśli, że w przeciągu 1,5 minuty znajdzie się obok tej małej kropki daleko przed nim, która znajduje się na drugiej górze. W zależności od siły wiatru na plecach uczestnika zakładany jest materiałowy trójkąt, który ma też podobno lekko hamować lot. Przed samym startem kilka słów otuchy od zabezpieczającego nas gościa, że tam w górze nie będę nic słyszał, że jeśli chcę lecieć szybciej to muszę trzymać ręce wzdłuż tułowia, jeśli chcę zwolnić to mam przybierać pozycję ptaka, a jeśli chcę się lekko kołysać to mam unosić ręce na przemian. No i oczywiście żebym nie bał się lądowania, bo na pewno trafię w budkę na miejscu :)
Ruszam. Najfajniejsze uczucie jest takie, że nawet gdybym chciał się zatrzymać to już nie mogę. Z każdym metrem wysokość od ziemi wzrasta, zaczynając nad polaną wzbijam się ponad las. Niespodziewanie cały lot zamienia się w błogi stan uniesienia, w którym nie czuje się żadnego strachu, tylko niesamowity relaks oraz spokój. Nie wiem, czy to przez ten kombinezon czy przez gogle, ale człowiek ma wrażenie jakby się znajdował w jakiejś kapsule, a tak naprawdę jest przymocowany do liny za pomocą kaftanu. Kiedy jest się już na wysokości 143m nad ziemią nie myśli się już o niczym, tylko podziwia uroki górskiego krajobrazu. Pod koniec niektórzy mają okazję przelecieć nad pasącymi się owieczkami i krówkami. W pewnym momencie prędkość maleje, a ja przygotowuję się do hamowania. Przed oczami pojawia się metalowa klatka, która ma mnie zatrzymać. Po jej przekroczeniu czuć lekkie szarpnięcie w tył i po chwili kolejny sympatyczny gość wypina mnie z liny. Zjeżdżamy na platformie 2m w dół, zdejmujemy kaftan i czekamy na innych uczestników. Kiedy uzbiera się grupa 6 osób zostajemy przetransportowani busikiem do stacji gondolowej.
Moje wrażenia? Lot jest niesamowity! Odczuwana przed startem adrenalina przekształca się w pewnego rodzaju odcięcie od świata rzeczywistego podczas lotu. Jednym słowem – warto.

Gdzie, kiedy, za ile…?

Latem latać można od 10 do 17, codziennie od 2.07 do 2.09.2012. Przed i po sezonie (16.05 – 1.07 oraz 5.09 – 28.10) Flying Fox jest czynny od środy do niedzieli oraz w dni świąteczne. Koszt jednego lotu to €79. Jeśli nie wieje silny wiatr loty są organizowane również w zimę przy temperaturze -20 stopni.

 

Adres:
FLYING FOX XXL GmbH
Hütten 39
5771 Leogang, Austria

 
Dla tych, którzy chcieliby przekonać się, jak to jest móc latać, ale mimo wszystko obawiają się wysokości i prędkości Flying Fox’a w Leogang, polecamy centrum alpinistyczne Gamsgarten, tuż przy lodowcu Stubai. Nad terenem narciarskim rozciągnięta jest 250-metrowa lina, z której można obserwować wszystko dookoła i pod spodem. Koszt to zaledwie 5, a latać można w każdy piątek od grudnia do marca, od godziny 13.30.