Narty w Kals/Matrei – Großglockner cz.2

Großglockner jest największą górą Austrii (3798 m). To już wiemy. Jest też największym ośrodkiem narciarskim wschodniego Tyrolu. GG Resort oferuje 110 km tras, obsługiwanych przez 3 wyciągi gondolowe, 5 krzesełek i 5 orczyków. Ale jak to wygląda w rzeczywistości i czy warto tu przyjechać, postanowiłam sama sprawdzić.
Na miejsce pobytu wybrałam Matrei in Osttirol – większą z dwóch miejscowości u podnóży GG. Aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że nie jeździ się po samym „Dzwonniku”, tylko po górze obok, nad którą góruje majestatyczny, charakterystyczny szczyt. Choć przyznaję, że po pierwszym wjeździe gondolą na górę, dobrą chwilę zajęło mi rozpoznanie, którym z wierzchołków jest i właśnie Großglockner. Drugą z miejscowości, którą z Matrei łączą wyciągi, jest Kals am Großglockner. To dobre miejsce dla tych, którzy szukają ciszy i spokoju, chcą zrelaksować się z dala od zgiełku i wszelkiego hałasu. Wydawało mi się, że Matrei jest wyjątkowo sennym i zacisznym miejscem, jednak Kals wiedzie w tej kwestii prym.
Zdjęcie własne
Co do infrastruktury narciarskiej, to ciężko jest tu znaleźć jakikolwiek mankament. Chyba jedyne, do czego można się ewentualnie przyczepić to, że gondolka Goldriedbahn jest dość głośna i czuć podczas jazdy liczne drgania. Pękate czerwone wagoniki wwożą narciarzy na wysokość 2170 m w ciągu 10 minut. Zwróćcie uwagę, że różnica wysokości to aż 1234 m, a wzniesienie wynosi 79%! Po stronie Matrei, czyli w tej części, do której szybciej dostać się można z tego miasteczka, dominują niebieskie i czerwone trasy. Długie, o różnym stopniu nachylenia, mniej lub bardziej wymagające, ale przede wszystkim szerokie, i co najważniejsze – nasłonecznione. Są idealne do nauki jazdy na nartach lub desce, do ćwiczeń technicznych i jazdy rekreacyjnej. Słowem: dla każdego coś dobrego. Wszystkie wyciągi krzesełkowe są 6-osobowe, z podgrzewanymi siedzeniami i osłonami przeciw-wiatroywmi. Po stronie Kals natomiast jest już zupełnie inaczej. Zacienione stoki sprawiają wrażenie dużo trudniejszych, co jest po trosze prawdą, gdyż wymagają większych umiejętności technicznych. Lub po prostu miększych kolan, na których zjedzie się ze wszystkiego. Po pierwszej ściance i zjeździe czerwoną „14-ką” do stacji pośredniej gondolki Kals, czeka na nas niesamowicie długa niebieska trasa. Pomimo ostrzeżeń o wolnej jeździe, warto przyspieszyć i złapać prędkość, która pozwoli na pokonanie dość długiego i płaskiego podjazdu. Tak zaczyna się „15-ka” – chyba najdłuższy zjazd całego resortu. Ciągnie się wzdłuż zbocza góry długimi odcinkami i nagłymi zwrotami. Zdarza się, że te skręty są dość zryte, więc trzeba uważać. Poza tym jazda to sama przyjemność. W pewnym momencie trasa łączy się z innymi ścieżkami Kals tworząc kombinację wielu tras i możliwości wyboru różnych wyciągów. Te tereny są raczej płaskie, dotyczy to również tych oznaczonych na czarno. Odnoszę wrażenie, że jeśli ktoś dobrze czuje się na nartach czy desce, to poradzi sobie ze wszystkim. Aczkolwiek nie są to trasy dla „wyjadaczy” – przynajmniej te, po których miałam okazję zjechać, gdyż niestety nie wszystkie były w tym czasie otwarte.
Zdjęcie własne
Ja akurat trafiłam na taki okres, przed sezonem, że stoki były praktycznie puste. Zdarzało się, że zostawiałam pierwszy ślad na wyratrakowanej trasie. To niesamowite poczucie wolności, że ma się całą szerokość stoku dla siebie i nie trzeba uważać na innych narciarzy, dawało niezwykłą frajdę z jazdy. I oczywiście najważniejsze – zero kolejek do wyciągów. A propos wyciągów, to kilka słów o karnetach. Ceny w 2012/2013 za 6-dniowy skipass dla osoby dorosłej wahają się od 192 EUR na początku i końcu sezonu do 207 EUR. Warto jednak pamiętać, że poza ścisłym sezonem (Boże Narodzenie, Sylwester, Karnawał) często trafić można na atrakcyjne oferty free ski, kiedy skipass wliczony jest w cenę zakwaterowania. Opłaty za skipassy są dość wysokie w porównaniu do znanych ośrodków, trzeba jednak mieć na uwadze ilość oferowanych tras – 110 km tylko w Matrei – Kals, a skipass Carintia SkiHit obejmuje również Ankogel – Mallnitz, St. Jakob in Defereggen, Sillian (Hochpustertal), Lienz, Molltaler Gletscher (lodowiec) – Flattach, Kartitsch i Obertilliach, co daje łącznie 398 km tras oraz 65 wyciągów.

 

Zdjęcie własne
Zaplecze gastronomiczne jest rozbudowane. Wiele chatek w typowo alpejskim stylu (Ski Hütten lub w dialekcie Hitten) oferuje wszystko, czego dusza narciarza może zapragnąć. Oprócz nich, na samym szczycie (2621 m n.p.m.) znajduje się Adler Lounge – elegancka restauracja, „stube”, a także apartamenty do wynajęcia i wellness. Dla potenclajnych gości – dojazd z bagażami tylko gondolką z Kals, w godzinach pracy wyciągu. Jeśli pamiętacie polecane przez nas napoje (link do „Czego warto napić się w Alpach”), to uwaga. Tutaj Austriacy nie znają wszystkich tych nazw. O ile Almdudler czy Radler są uniwersalne, to Tigermilch czy Bombardino już nie. Dlatego warto zapamiętać co to są za napoje. Jeśli tylko będziecie umieli powiedzieć, co chcecie (np Eierlikör mit Milch und Sahne), obsługa z chęcią Wam to przygotuje. Naprawdę tak jest.
Z serii praktycznych wskazówek: dojazd. Do Matrei można dojechać na dwa sposoby – od północy lub od południa. Droga od północy, potocznie nazywana drogą „od góry”, prowadzi z Wiednia przez Linz i Salzburg, w kierunku Klagenfurtu. Jest jeszcze możliwość przejazdu przez Schladming – Dachstein, ale nie jest to trasa, którą mogę polecić. Dość kręta, wąska, po jednym pasie z długą podwójną ciągłą. Po dojeździe do Mittersill (punkt wspólny dla obu tych tras) wjeżdża się na Felbertauernstraße, która jest może widokowa, choć wieczorem i tak za wiele nie widać. Lubi jednak zwodzić. Mnie akurat trafiły się chyba najgorsze z możliwych warunków pogodowych – mgła ograniczająca widoczność do 50, momentami nawet 30 metrów; rozjeżdżony śnieg pokrywający jezdnię, a pod spodem lód. Do tego obowiązkowo serpentyny i długi tunel na szczycie, za przejazd którym trzeba zapłacić 10 EUR. Wysokość na odcinku 35 km wynosiła od 800 do ponad 1600 m n.p.m., i w końcu spadła do 1050 m w Matrei. Przez większą część przejazdu w kierunku Lienz prowadzą dwa pasy, dzięki czemu w takich warunkach jest większe pole do manewru. Możecie mi wierzyć lub nie, ale ciężko jest utrzymać swój pas przy takiej pogodzie. Na szczęście ta trasa nie należy do zbyt uczęszczanych. Na drogę powrotną wybrałam wariant południowy, czyli przejazd przez Graz. I szczerze polecam nadłożenie tych kilkudziesięciu kilometrów, co wcale nie przekłada się na dużo dłuższą podróż.
Tipps:
* obowiązuje Pfand 5 EUR za skipass – zwrotne na koniec w kasie.
* zniżka na depozyt narciarski w Sport 2000 (przy gondoli Goldriedbahn) dla gości wybranych obiektów noclegowych.
* skibus poza sezonem kursuje tylko 2 razy rano i 2 razy po południu – w Matrei.
* przystanki skibusa nie są oznaczone, ale można machać kierowcy i zatrzymać busa w dowolnym miejscu (nie wiem, czy w sezonie też tak jest).
* skibusy nie kursują między ośrodkami.
* bezpłatna aplikacja na telefon iSki Tracker pozwala na sprawdzenie ile kilometrów przejechało się na nartach, z jaką prędkością, prowadzenie dziennika oraz wiele innych.
* bezpłatne parkingi przy dolnych stacjach wyciągów we wszystkich ośrodkach.
* odważni mogą spróbować swoich sił w lataniu na lotni. 
Aha. I nie próbujcie zrozumieć lokalnego dialektu, chyba, że pochodzicie z okolicy. To niemożliwe. Ale wszyscy przechodzą na tradycyjny niemiecki mając styczność z turystami. Po angielsku też bez problemu można się porozumieć.
Zdjęcie własne
Moim skromnym zdaniem warto tu przyjechać, póki Großglockner nie jest jeszcze bardzo popularnym resortem i nie przyjeżdżają tu dzikie tłumy narciarzy. Zwłaszcza jeśli macie możliwość wyrwania się poza ścisłym sezonem. Korzystajcie, bo niewiele już jest takich miejsc. Byłam, widziałam, przejechałam na nartach. Sprawdziłam. Polecam.